Szkoła Podstawowa im. Władysława Umińskiego w Przedczu

Szkoła Podstawowa im. Władysława Umińskiego w Przedczu
Smaller Default Larger

teatrPOSZUKIWANIA KOPCIUSZKA NA PRZESTRZENIACH WYOBRAŹNI…

17 marca 2018r., w sobotę, w Gminnym Ośrodku Kultury w Kłodawie, odbyły się „40. Konfrontacje Teatrów Dziecięcych Przestrzenie Wyobraźni”, w których cały nasz osiemnastoosobowy Zespół Teatralny „APROPO” miał przyjemność po raz drugi reprezentować Naszą Szkołę. Swoje teatralne doświadczenia w tym dniu wymieniło między sobą siedem zespołów z regionu konińskiego, a całość obserwowało i oceniało swoim sokolim okiem jury, w którym zasiadło troje ekspertów profesjonalnie zajmujących się teatrem na co dzień: Magdalena Płaneta, Jerzy Kaszuba i Jarosław Sparażyński. Ale też było bajkowo! U nas też, chociaż w naszej bajce ktoś porządnie namieszał, bo wszystko tu było inaczej. ,,W poszukiwaniu Kopciuszka”, bo taki był tytuł naszego spektaklu, tytułowa bohaterka znika w tajemniczych okolicznościach w drodze na bal. Przerażeni Wróżka Chrzestna oraz Książę stawiają na równe nogi niemal całą Krainę Bajek, angażując innych bajkowych bohaterów w poszukiwania zaginionej, co wywołuje mnóstwo nieporozumień i zabawnych sytuacji. I powiem tylko tyle, że Kopciuszek oczywiście ostatecznie odnajduje się, ale nic już wtedy nie jest takie samo…

Przygotowanie spektaklu to bardzo ciężka praca i wszyscy włożyliśmy w nią mnóstwo czasu, wysiłku, ale przede wszystkim serca, ponieważ zwyczajnie uwielbiamy to robić. Wielogodzinne próby w opustoszałej już szkole, aż do samego jej zamknięcia, kilkugodzinne spotkanie w ferie zimowe, przygotowanie strojów, scenografii, muzyki, wykreowanie postaci, ruchu na scenie, to nie lada wyzwanie. Ale opłaciło się.

Zdobyliśmy wyróżnienie, nagrodę książkową i pieniężną! 

Nigdy nie zapomnę mojej tremy przed wejściem na scenę i tej jedynej w swoim rodzaju atmosfery panującej wówczas. Staliśmy wszyscy za kulisami i powtarzaliśmy swoje role, a poziom adrenaliny i stresu sięgał zenitu. Tysiące myśli, by nie pomylić niczego, wejść we właściwym momencie, by się wszystko udało… W końcu wszyscy razem i każdy z osobna byliśmy odpowiedzialni za nasze dzieło. Oczywiście, jak to zwykle się zdarza, były drobne wpadki, ale tylko my o nich wiemy i nikt niczego nie zauważył. I chociaż przygotowania przedstawienia wszyscy wspominamy żartobliwie jako krew, pot i łzy, bo przecież obok pracy nad spektaklem mamy jeszcze szkołę i swoje obowiązki, ale satysfakcja końcowa ZAWSZE jest bezcenna, niezastąpiona i nieporównywalna z niczym. I warto było przeżyć to wszystko, by poczuć te cudowne ciarki na plecach, gdy zadowoleni z efektu i uśmiechnięci kłaniamy się publiczności, która głośno bije nam brawo. Wierzcie mi, niesamowite to uczucie. 

W ogóle, cały ten długi dzień upłynął w tej niezwykłej teatralnej atmosferze, którą tak trudno opisać, a która wytwarza się zawsze, gdy następuje moment wymiany scenicznych doświadczeń. Czuliśmy ją od samego wejścia. Radość, ciekawość, euforia i szczypta zdenerwowania, ale taka baaardzo pozytywna. Wspólne przeżywanie, rozmowy jak to będzie, czy nikt niczego nie zapomniał, troska o siebie wzajemnie, pomaganie sobie przy przebieraniu, przypinaniu, wiązaniu, poprawianiu fryzur, nawet poszukiwania zaginionych elementów garderoby (które bardzo lubią znikać w takich momentach, by po chwili się odnaleźć), mają swój urok. Obserwacja przygotowań innych zespołów, krzątanina, bieganina, ze strojami, dekoracjami, to charakterystyczne zamieszanie… aż się uśmiecham na wspomnienie tego wszystkiego. J Bardzo cenne było także to, że mieliśmy możliwość obejrzenia spektakli naszych rówieśników z innych szkół, dzięki czemu można się wiele nauczyć, wzajemnie inspirować, wymieniać spostrzeżenia, czerpać ciekawe pomysły. I nikt nie musiał nikogo uciszać, przywoływać do porządku, bo każdy z nas jakoś z sam z siebie czuł potrzebę szacunku dla pracy innych, dzięki czemu oglądaliśmy siebie nawzajem z życzliwością, w ciszy i skupieniu. A potem, gdy już wszystkie zespoły zaprezentowały się na scenie, zjedliśmy razem pyszny obiad. Następnie zostaliśmy podzieleni na grupy, ponieważ po posiłku organizatorzy przygotowali dla nas bardzo ciekawe warsztaty teatralne, podczas których nabyliśmy wiele umiejętności aktorskich, które przydadzą się nam niewątpliwie w dalszej pracy.

Cały ten dzień minął nam bardzo szybko i zanim się obejrzeliśmy, nastąpiło uroczyste ogłoszenie wyników. I chyba nie muszę mówić, jak sparaliżowani z emocji siedzieliśmy w oczekiwaniu na werdykt jury? A co się działo potem..? Powiem tylko, że uśmiechom, uściskom, zdjęciom i dzikiej radości nie było końca. 

A później, wieczorem już właściwie, bo jakby nie patrzył było już gdzieś około 19.00, bardzo zmęczeni i jeszcze bardziej szczęśliwi, dotarliśmy do domów, by podzielić się radośnie tym, co się wydarzyło z naszymi rodzinami.

Nie byłoby jednak tego wszystkiego, gdyby nie opiekun naszego zespołu – Pani Elżbieta Łuczak, a prywatnie moja mama, dzięki której powstał nasz spektakl, i która nie pozwalała nam się poddawać i dodawała otuchy, gdy podczas prób dopadało nas zmęczenie i chwile zwątpienia. I gdyby nie pomoc Pani Anny Czerwińskiej, która obok cennych rad, jakich nam udzieliła, poświęciła cały swój wolny dzień, by być tam z nami i nas we wszystkim wspierać.

Nasz sukces uczciliśmy wspólnym wyjazdem do pizzerii. Umówiliśmy się na 17.30, a dzięki temu, że wcześniej zarezerwowaliśmy miejsca, mogliśmy siedzieć wszyscy przy jednym wielkim stole. Zamówiliśmy pizze o różnych smakach, no i zaczęła się uczta. Mnie jak zwykle najbardziej smakowała capriciosa - wiecie, ta z szynką i pieczarkami, a przeważającej większości wyjątkowo zasmakowała włoska, na cienkim cieście, co wcale nie wpłynęło na to, że reszta zamówionych smaków również zniknęła w naszych żołądkach. I tak sobie zajadając, popijając pepsi, rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wspominaliśmy nasze poszukiwania Kopciuszka. To było bardzo miłe i udane spotkanie. I wiecie do jakiego wniosku dochodzę po tym wszystkim…?

NAPRAWDĘ WARTO BAWIĆ SIĘ W TEATR! 

Amelia Łuczak